Numer - 02
Paring - Emi (Emila) x Cory
Tytuł - "The whispers of ghosts" - "Szepty duchów"
Długość - 1993 słów
Czas pisania - 25.11.2015 - 23.01.2016
Korekta - Rocky
N/A - Jest to pierwszy fanfic na zamówienie. Unnie/oppa saranghae! Mam nadzieję, ze ci się spodoba. BTW - przepraszam za wszelakie błędy...
24K tylko 218 km ode mnie :') ♥♥
Ostrzeżenie - fanfic zawiera treści nieodpowiednie, dla osób poniżej 18 roku życia.
Nazywam się Shim Emilia, jestem w połowie polką, która posiada koreańskie geny. Dla niektórych jestem silna psychicznie i fizycznie, jednak głęboko we mnie kryje się delikatna i uległa kobieta. Nadal chodzę do szkoły, a dokładniej do liceum. Nie jestem jakąś super nadzwyczajną uczennicą, mam przeciętne oceny. Zero wyróżnień, wolę pozostawać w cieniu, gdzieś, gdzie nikt nie wie o moim istnieniu. Tam jest najlepiej! Mam swoją przyjaciółkę, która stara się wyciągnąć mnie z tej ciemności - Crow Narica, jest ode mnie młodsza i często stara się ukryć swoje problemy.
- Emi~! - oho, właśnie o niej mowa - Idziesz dziś do biblioteki czy na spacer do tego opuszczonego domu?- spytała.
- Jeszcze nie wiem. Do biblioteki na przerwie zajdę, nie chcę tam iść, gdy jest dużo ludzi. Co do domu... Wybierasz się?
- Chętnie bym poszła. - posłała w moją stronę słodki i niewinny uśmiech - Coś mi się obiło o uszy, że tam straszy! Może być ciekawie. Ja bym chciała spotkać ducha, ale musi być przystojny. - no, cała Nari. Nie chcecie wiedzieć co za sceny dzieją się w jej głowie, bo tego chyba nikt by nie przeżył.
- Bierzesz aparat? Ostatnio chciałaś tam zrobić sesję.
- Oczywiście! Ja bez aparatu, telefonu i słuchawek nigdy nigdzie się nie ruszam.
Oparłam się o parapet jednej z prywatnych szkół w Seoul'u, do której mnie zapisano. Wszyscy tutaj wydają się tacy odlegli, nigdy nie wiadomo co można po nich się spodziewać. Moi rodzice musieli się napracować i to nieźle by zapracować na moje wykształcenie, a te snobki żerują na forsie bogaczy. Jestem jedną z nielicznych dziewic w mojej klasie. Niektóre puszczają się za pieniądze, inne codziennie zmieniają sobie partnerów, by się zaspokoić.
Był piątek, zawsze w ten ostatni dzień tygodnia wychodzę z Nari w jakieś miejsca, obie lubimy szwendać się po starych budowlach. W okolicach Seoul'u może nie było ich za wiele, ale dziewczyna zawsze potrafiła coś znaleźć. Ona zajmuje się modelingiem, a ja zostałam wrobiona w role jej własnej fotografki. Przy niej nie musiałam udawać tej zimnej, silnej i stanowczej osoby, mogłam być sobą.
Ostatnia lekcja - historia. Nie była taka jak pewnie we wszystkich szkołach, tutaj klasa dzieliła się na grupy, które zajmowały się określony działem. My z Crow uczęszczamy do takiej dosyć dziwnej podgrupy, a mianowicie interesujemy się zjawiskami paranormalnymi, stąd zachwyty Nari na temat duchów. A propo właśnie ich - potrafimy je zobaczyć. Różnią się od normalnych ludzi, jedni mają wokół siebie białą poświatę, a drudzy ciemną, taką brudną, wręcz czarną. Nikt z nas nadal nie wie, dlaczego one nadal są na ziemi, boją się z nami rozmawiać. Takie zdolności zaczynają się ujawniać już w najmłodszych latach, wtedy każdy chce chociażby zamienić słówko z kimś, kto je słyszy. Nawet nie wiecie, jakie to było wkurzające. Nieprzespane noce, zero prywatności! Czasami czułam się jak jakiś seryjny morderca, który jest na jakimś przesłuchaniu, jednak oni tylko się patrzą. Ciekawiło mnie od dawna jakie miny by mięli, gdybym na prawdę kogoś zabiła, rozpruła i wywaliła wszystkie wnętrzności na wierz i coś z nimi zrobiła. Pewnie miałabym spokój z resztą, ale ten by chciał się zemścić. Boże, co to za świat?!
- Pewnie słyszeliście o ostatnim wypadku pewnego zespołu, który nazywa się 24K, wszyscy zmarli na miejscu, nie było szans na przeżycie. Jednak jednego z nich nazwano "żywym pośród martwych". Z jednej strony mężczyzna nadal był żywy, ale już jakby bez duszy. jego ciało jest pod ścisłą obserwacją w jednym z dobrze strzeżonych szpitali w kraju. Masa ludzi bada tą sprawę. - wygłosiła swój monolog nasza nauczycielka, była niewiele starszą od nas Koreanką.
- Czyli tak jakby zabłądził i chce wrócić do swojego ciała? - spytałam. To była chyba jedyna lekcja, na której byłam aktywna.
- Można tak powiedzieć. Tylko... Jak to się uda zrobić? Nawet gdyby się komuś udało go znaleźć i zdobyć jego zaufanie, to jak przetransportujemy tą dusze do szpitala?
- No fakt... Jeśli sam by tam trafił... No z naszą drobną pomocą, to nie będą mu dawać spokoju, bo ożył. Zbiegłyby się paparazzi i wiele reporterów. Stałby się naprawdę gorącym tematem w mediach. - rzekła Narica.
- Zadaniem każdego, będzie znalezienie go. Może lepiej jeśli go znajdziecie nie mówcie o tym nikomu. Gdy zbiegnie się duża ilość ludzi na pewno się wystraszy.
***
Przebrałam się na wyjście z Naricią. Przechodziłam często koło tamtego budynku, ale nigdy nie zaszłam. Czasem nawet widziałam w ciemności delikatną poświatę, która nie powiem, intrygowała mnie.
Crow przyszła po mnie koło godziny 17, zaczynało już się robić ciemno i zimno, ale jej chyba to nie przeszkadzało. Nałożyła na siebie czarną sukienkę z prześwitującymi paskami . Szłyśmy skrótem by się tam dostać. Dom z daleka w zachodzie słońca wyglądał majestatycznie, wcale nie przypominał starego, podobał mi się i to bardzo. Weszłyśmy do środka i najpierw miałyśmy się rozejrzeć po budynku. Ona poszła zobaczyć górę, a mnie został dół. Wcisnęłam się przed bardzo wąziutki korytarzyk i doszłam do obszernego salonu. Po mojej lewej stronie znajdowały się jeszcze jakieś schody, ale były w połowie zamurowane, tak jakby, ktoś zatkał wejście na górę. Ten kawałek był jaśniejszy niż pozostałą część, był nowszy. Na wprost mnie znajdował cię ceglany kominek, który był trochę rozwalony. Na środku, na przeciwko niego znajdowała się podarta kanapa. Zaś z prawej strony, wysoko było umiejscowione okno. Rozejrzałam się dokładnie po starym pomieszczeniu, przez lekko uchylone drzwi ujrzałam delikatną poświatę. Była jasna, intrygująca. Niepewnie podeszłam do nich. Otworzyłam szeroko oczy widząc lśniącego chłopaka. Nauczycielka pokazała nam, jak wyglądał mężczyzna, którego szukamy. To był on! Spojrzał się w moją stronę.
- Czego chcesz? - Spytał niezbyt przyjaźnie, wręcz warknął.
- Ty jesteś Cory, tak? - nogi zaczęły trząść mi się z przerażenia. Duch podszedł do mnie rozciągając zimne powietrze wokół nas.
- Do czego Ci ta informacja? Nie chce wracać do swojego ciała, nic mnie tam nie trzyma.
- Szukają specjalistów, by ściągnąć cię do niego. Wierzą, że jeszcze żyjesz.
Nigdy nie rozmawiałam ze zmarłymi, to była dla mnie nowość. Tak samo, jak nie wiedziałam, że mogą kogoś dotykać. Żyłam w przekonaniu, że to zwykła dusza, która może przechodzić przez ściany, być niewidzialna. Jednak to były tylko bajki. Potrafią się zmaterializować. Cory dotknął swoją lodowatą dłonią mojego policzka. Wstrzymałam oddech czekając na to co się wydarzy. Drugą ręką zaś pogładził moje czarne włosy. Po moich plecach przeszedł dziwny dreszcz, taki przyjemny. Obserwowałam niepewnie jego zmieniającą się mimikę twarzy. Był przystojny i młody. Smutno mi było, gdy myślałam, że on jak i jego przyjaciele zginęli. Tylko po nich nic nie zostało. Ciekawiło mnie, dlaczego to akurat on przeżył.
Joohyung przejechał kciukiem po moich wargach i powoli się do mnie przysunął wpijając się w nie. Zaskoczył mnie tym.
- Tęskniłem za czyimś dotykiem. - wyszeptał mi do ucha.
- Co ty robisz?! - odepchnęłam go od siebie.
- Chce dostarczyć Ci ciekawych przeżyć. - nie wiem jak, szybko znalazł się za mną obejmując mnie w pasie i szepcząc do mnie głębokim i niskim głosem.
Jego dłoń wsunęła się pod moją koszulkę od razu mnie paraliżując, nie mogłam się sprzeciwić, czy ruszyć. Jeździł nią po cały moim brzuchu w górę i w dół. Czułam jego oddech, który drażnił moją szyję, Po chwili poczułam jego usta koło ucha. To było dziwne, duch właśnie się do mnie dobierał. Nie docierało to do mnie z początku, myślałam, że to kolejny głupi sen.
Przymknęłam na chwilę oczy, a gdy je otworzyłam byliśmy w pokoju obok, na rozszarpanej kanapie. Ja leżałam na niej plecami, a chłopak wisiał nade mną. Wpatrywałam się w jego oczy widząc wokół niego blask, z czasem stał się bardzo przyjazny dla oczu. Ostatnio dowiedziałam się, że zależy on od niewinności i emocji jakimi w danej chwili włada duch.
Cory zdjął swoją koszulkę ukazując lekko poraniony brzuch. Widać było, że tamten wypadek pozostawił na nim ślady. Przejechałam dłonią po jednej z ran, nie krwawił, tak samo jak nie była ona do końca zasklepiona. Młody mężczyzna zaczął obdarowywać moją szyję jak i obojczyki ciepłymi jak na niego pocałunkami. Były przyjemne i nie takie zimne jak jego ciało. Niespiesznie zdjął, prawie zerwał ze mnie mój t-shirt i rzucił go gdzieś na ziemię schodząc swoimi ustami na moją klatkę piersiową. Ja zaś wodziłam dłońmi po jego umięśnionych ramionach co jakiś czas bawiłam się jego kosmykami włosów. Mój stanik szybko zajął miejsce poprzedniego ubrania. Leżałam pod nim półnaga, tak samo jak on.
Widziałam w jego oczach coś, co przypominało porządnie. Przez to jego twarz na swój sposób była bardziej przystojna. Nosem przejechał od zagłębienia w mojej szyi aż do guzika od spodni. Prawą ręką zaczął ugniatać jedną z moich piersi, a drugą pierś obdarowywał mokrymi pocałunkami. Przez to z moich ust wydobywały się ciche pojękiwania. Nigdy nie przypuszczałam, że duchy mogą być takie namiętne i czułe. W ogóle, nie wiedziałam, że mój pierwszy raz będzie ze zmarłym. Jęknęłam gdy podgryzał mojego sutka. Drżącymi rękoma zabrałam się za pasek od jego spodni, powoli go rozpinając. Chciałam tego, mimo, ze było to dla mnie dziwne.
- Przyszłam tu z koleżanką, a co jeśli ona tu przyjdzie? - wysapałam.
- Poszła na górę? - pokiwałam głową - Tam przebywają duchy imprezowiczów, pewnie nieźle się bawią.
Pocałował mnie w usta pomagając przy tym ściągnąć swoje spodnie. Siedział na mnie w samych bokserkach. Był taki piękny, pragnęłam by wrócił do swojego prawdziwego ciała, by był żywy. Moje dolne odzienie szybko znalazło się obok jego. Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję całując w policzek, a on zdjął naszą bieliznę. Byłam taka jak mnie bóg stworzył, bez niczego na sobie.
Delikatnie i powoli we mnie wszedł, z moich ust wydobył się stłumiony przez moją rękę krzyk, a z oczu spłynęło parę łez. Cory starł kciukami moje łzy całując mnie. Z każdym pchnięciem w głąb moje krzyki i jęki były powstrzymywane przez jego usta. Hang przyspieszył ruchy w moim wnętrzu, ból zamienił się w przyjemność. Podobało mi się.
Pokój był wypełniony naszymi jękami i głośnym sapaniem. Joohyung przyspieszył i odchylił głowę do tyłu dochodząc w moim wnętrzu co było dosyć dziwne. Duch, który jest w zasadzie jak normalny człowiek, tylko nie żyje. No i większość ludzi nie może go zobaczyć. Chłopak ucałował moje usta wstając i powoli się ubierając.
- Cory... - wyszeptałam.
- Tak? - spytał łagodnie siadając obok mnie.
- Wrócisz do swojego ciała? I dlaczego jesteś tak bardzo ludzki...?
- Jeszcze się nie zorientowałaś? Z takimi jak ja jest dosyć dziwnie, nie musimy iść w to samo miejsce co nasze ciało. Gdy doznamy czegoś, czego nie doznaliśmy za życia, czegoś przyjemnego... Dusza zmienia się w ciało, takie trochę nowe, bo poprzednie się rozpada. Dziękuję za powrócenie mnie do życia, i to z dala od szpitala, teraz tylko muszę się ukrywać.
- Seoul to za duże miasto i w każdym miejscu ciebie znają... Ucieknijmy gdzieś razem... - nałożyłam bieliznę i wtuliłam się w chłopaka upewniając się czy to prawda. Tak, czułam, że jego serce bije i to dosyć szybko. Jakby nadrabiało tamten moment, w którym był jakby martwy. - Nie uważasz, że to będzie dziwne, gdy zobaczą twoje poprzednie ciało?
- Pewnie już został z niego pył,
Ubrałam się i napisałam wiadomość do Narici, ze wyjeżdżam. Pobiegliśmy z Corym do mojego domu, z którego po cichu zabrałam torebkę, parę ubrań i portfel. Poszliśmy na lotnisko, tam zarezerwowaliśmy lot na Litwę.
- Zastanawiam się, kiedy twoje ciało wróciło. - oparłam o jego ramie swoją głowę, lecieliśmy już parę godzin.
- Za dużej różnicy to nie zrobiło, tylko to, że lepiej czuję i serce mi bije. Minus jest taki, że teraz dużo osób mnie widzi. Trochę pusto będzie teraz bez chłopaków, bez koncertów i w ukryciu.
- Przyzwyczaisz się.
- Dziękuję.
Cory złożył na moich ustach delikatny pocałunek, Odwrócił głowę wpatrując się w okno. Oboje zaczynaliśmy nowe życie, u niego to dosłownie, a u mnie zwykła odmiana. Przydało się iść do tamtego domu, zyskałam chłopaka. Żartował nawet od razu czy za niego wyjdę. Cieszyłam się, że mogłam mu jakoś pomóc, no nawet nie wiedziałam, że tak można przywrócić kogoś do życia. Biedni fani... Zespół zginął, a ciało ostatniego się rozpadło. Ukrywaliśmy się tak by nikt go nie poznał.